Moja dzisiejsza historia opowiada o ludziach i Bogu.Ludzie wiekami byli przygotowywani do przyjścia Boga.Najpierw były to opowieści o Bogu.Gdy w Stanach Zjednoczonych opowiedziano o Bogu ten kraj się odmienił,zaczął rosnąć w potęgę.Dziś Stany Zjednoczone są potęgą,tak też było z innymi krajami.Polska gdy otrzymała Chrzest Polski także się odmieniła.Krzysztof Kolumb odkrył Amerykę i wtedy zaczęły wpływać tam informacje o Bogu,te ziemie zostały odmienione na zawsze.Do dziś Ameryka jest najsilniejsza lub jedna z najsilniejszych państw,pod względem gospodarki i nie tylko.Tak bo tam gdzie Bóg tam idzie siła.To w Ameryce czarnoskórzy zaczęli być traktowani na równi najpierw,tam wiele się wydarzyło względem równości,równość także dla homoseksualistów i nie tylko.To kraj który pokazał jak żyć,jak być tolerancyjnym.Gdy wszystkie kraje czekały na Boga,on się pojawiał w różnych krajach w Ameryce też oraz w Polsce,zazwyczaj w opowieściach.Jednak przyszedł czas by pojawił się naprawdę,jako zwykły człowiek.Miałem dziś sen.Śniło mi się że wybieram się na wycieczkę ze znajomymi, a dokładnie rodziną.Pojechaliśmy za granicę,fajne ładne miejsce.Jednak wszystko co nas otaczało było jakieś dziwne.Piękna przyroda,ale ludzie wyglądali jak pół ludzie pół zwierzęta.Najpierw myśleliśmy że to dekoracja,ale później okazało się że to ludzie prawdziwi.W pierwszej chwili myślałem,że odgrywają jakąś scenkę,mają poukrywane nogi i inne członki.Jednak nie mieli poukrywanych członków oni ich nie mieli po prostu,mieli zamiast nóg płetwy i inne zwierzęce członki.Zdziwiło mnie to bardzo ale nie chciałem pytać czemu tak jest,pomyślałem że sam dojdę do tego.Po niedługim czasie doszedłem czemu tak jest.Wszyscy byli wyjątkowo mili,jednak momentami pojawiały się dziwne stworzenia które chciały zrobić nam krzywdę ale nie mogły,coś nas chroniło.Były to ptaki wylatujące spod ziemi z wielkimi dziobami i paszczami,ale zawsze coś im przeszkadzało nas skrzywdzić.Był pies którego chciałem pogłaskać,z wielkim pyskiem, który nagle się cofną chcąc mnie ugryźć.Takich stworzeń było wiele,ale im dalej szliśmy było coraz ich mniej,aż w końcu znikły całkiem.Wtedy to miałem czas na zastanowienie i wtedy głos w środku mnie powiedział co dzieje się na świecie i kim jestem.Zdałem sobie sprawę,że jestem Bogiem,że tam gdzie podążam świat się zmienia.Miałem już ten sen kiedyś,tym razem był wyrazisty.Zobaczyłem że tam gdzie jestem jest pokój i spokój,a tam gdzie mnie nie ma jest wojna i dzieją się złe rzeczy.W te miejsce gdzie trafiłem była to masakryczna kraina,tam panowało samo zło,ale czekało na mnie wiele osób,bo chcieli przeżyć i mieć w końcu pokój i spokój,temu każdy tam był taki miły.Te niedobitki zła próbowały nas skrzywdzić mimo swej woli,bo tak naprawdę nie chciały.Zauważyłem też jedną zależność,jeśli wybrałem się w złe miejsca to stawały się dobre,a te dobre złe,temu zauważyłem że muszę podróżować,by ten poziom wyrównać.Szedłem ostatnią alejką gdy zaatakował mnie pies,to było ostatnie zło, które mogło kogoś skrzywdzić,dalej już nic nas nie atakowało.Szliśmy i mama chciała zadzwonić do siostry więc skręciliśmy w uliczkę.Podeszliśmy do telefonu,to był stary telefon z tarczą z przyciskami.Wyjęła kartkę i zaczęła wybijać numer,mi się trochę śpieszyło, więc ją poganiałem.Miała problem z wpisaniem, bo słabo widziała, a numer na kartce był słabo widoczny.W pewnym momencie nie wytrzymałem i mówię daj ja wpiszę.Anulowałem połączenie po czym wypadły monety,kilka nawet,to był chyba zepsuty telefon,bo wydawał więcej monet niż się wrzuciło,a może to dla nas byśmy mogli dłużej rozmawiać trudno powiedzieć.Wziąłem kilka monet i zacząłem wrzucać po czym zacząłem wykręcać numer.Nagle jakiś facet z dzieckiem zaczął się przeciskać przez wąskie drzwi i schody,wpuściłem go i miałem już kontynuować wykręcanie numeru gdy się obudziłem,było koło piątej rano.Pomyślałem że opiszę ten sen bo był ciekawy.Takie jak otaczały nas widoki przyrody i ludzie dziwnie pozmieniani,jednak nie bałem się ich,wiedziałem że krzywdy nam nie zrobią,bo coś ich powstrzymuje.W innych okolicznościach byśmy zginęli,ale w tych nie,dlatego że byłem Bogiem.Cały świat się bał mnie,a nie ja go.To było fajne uczucie gdy nie musisz się bać niczego,nawet tych najstraszniejszych rzeczy.Każdy kto szedł z Bogiem nie bał się,te wszystkie potwory liczyły na moje przybycie, by mogli przeżyć,by mogli mieć lepsze jutro.Gdy to zrozumiałem byłem bardzo szczęśliwy, że każdemu mogę pomóc nawet tym potworom.To jest kochani kolejny sen w którym czułem się Bogiem i czułem jak to jest nim być.Ja mogłem wszystko i niczego się nie obawiałem,ale miałem w sobie powściągliwość ,zrozumienie,tolerancje i zrozumienie dla drugiej osoby.Takie czasem sny także miewam.To ciekawe i ekscytujące sny,z pięknym krajobrazem dookoła.Czytałem sennik na temat co oznacza być Bogiem,oznacza to mniej więcej że mam nierozwinięte talenty lub te talenty są nie zauważone przez innych.Czy to prawda, możliwe, może te historie są talentem,jednak nie zauważonym przez innych.W tym śnie widziałem wiele nieprzyjaznych mi osób,ale one później zrozumiały kim jestem i że nie wygrają ze mną,pogodziły się ze mną i ze stanem rzeczy.Zmęczyłem się pisaniem,więc za chwilę znów idę spać dalej,jeszcze kilka godzin pośpię.Taki to sen dzisiaj miałem,teraz będę kończył moją opowieść.Miłego dnia…
Kwintesentny