Historie · 17 grudnia 2021 0

Historia nr.32

Witam wszystkich cieplutko i serdecznie, mamy kolejny dzień i zaczynam moja kolejna opowieść. To historia z mego życia, przydarzyła mi się kilka lat temu. Jestem na ogół osobą spokojną i zrównoważoną. Czasem mam załamania z różnych powodów, to temat na inny odcinek. Był okres w moim życiu, że musiałem odstawić leki na pół roku. Po prostu musiałem by dojść do siebie i poukładać sobie w głowie. Jednak pół roku to dużo, gdy jest się uzależnionym od leków. Na koniec odbiło mi trochę. Zacząłem intensywnie myśleć i tworzyć historie z mego życia. Pojawiły się lęki o życie moje lub bliskich. W pewnym momencie siedziałem rozmyślałem jak ojciec mnie traktował w młodości i gdzie mnie to doprowadziło. Byłem na niego zły,ale nie na tyle by zrobić mu krzywdę, w końcu to jednak ojciec. Przyszły jednak inne myśli, zacząłem myśleć, że za to co mi zrobił ludzie mu nie wybaczą mimo, że ja wybaczyłem. Naszły mnie myśli, że jacyś ludzie wpadną do domu i pobiją ojca za mnie, jeśli ja tego nie zrobię. Wyobrażałem sobie jak go katują,jak nie mają litości dla niego, przerażało mnie to coraz bardziej. Walczyłem ze sobą by ojca nie uderzyć,ale bałem się o jego życie. Strach wziął górę, byłem tak nakręcony, że coś masakrycznego. Wpadłem do pokoju zamierzyłem się na niego i wymierzyłem cios,nie chciałem go uderzyć, więc miałem nadzieję, że ręka gdzieś na bok mi poleci, ojciec się zasłonił i nie został uderzony przeze mnie,ale zamiar był. Wybiegłem z pokoju przerażony tym co chciałem zrobić. Zamknąłem się w pokoju siedziałem i płakałem w duszy, że jakim jestem człowiekiem, skoro na ojca rękę podnoszę, czułem się zmuszony do tego. Zrobiłem coś czego nie chciałem. Ojciec wezwał policję, przyjechali. Najpierw rozmawiali spokojnie ze mną. Następnie rzucił się jeden funkcjonariusz na mnie,wykręcił mi ręce i skuł kajdankami. Nie byłem wtedy już agresywny uspokoiłem się, prosiłem by zdjął kajdanki, bym mógł założyć buty, bo miałem z nimi wyjść ale nie zgodził się. Prosiłem mamy by założyła i zasznurowała mi buty,bo by mnie w skarpetkach wyprowadzili. Wyszedłem z nimi spokojnie z kajdankami na rękach z tyłu. Zaprowadzili mnie do karetki i dopiero tam zdjęli kajdanki. Pojechałem do szpitala,w szpitalu mówiłem, że nic mi nie dolega, starałem się rozmawiać normalnie. Jednak zaprowadzili mnie do pokoju bez klamek i kazali przebrać w piżamę. Przebrałem się i położyłem na łóżku,w końcu przyszli. Było ich trzech nie wiem po co, trzymali mnie siłą mimo, że mówiłem że dam zrobić sobie zastrzyk dobrowolnie. Później zasnąłem, na drugi dzień przenieśli mnie do obserwatorium. Leżałem tam jakiś czas, ładowali we mnie leki, by mnie uspokoić. Z tego co wiem dawali mi takie dawki, że większych nie mogli,a i tak nie działały na mnie. Byłem ciągle pobudzony,ale doszedłem do siebie. Później przenieśli mnie na zwykle sale. Tam spotkałem się z różnymi typami. Niektórzy z nich byli w porządku, ale niektórzy szkoda gadać. Raz miałem sytuacje, że ktoś przystawił mi nóż do piersi i zaczął mówić prosto w serce. Stałem nic nie robiłem, nie chciałem reagować, bo mogło to się różnie skończyć, kolesiowi w końcu przeszło. Gdybym zareagował agresywnie on także, by tak zareagował, mógł mi wbić w szyję lub w oko. Na szczęście nic się nie stało. Nie zamierzam wracać więcej do szpitala, ale w życiu różnie bywa. Ogarnąłem się, pozbierałem do kupy dopiero jak wróciłem do domu . W szpitalu po lekach wyglądałem jak śmierć. Rodzice sami to zobaczyli jak wyglądam po leczeniu. Policja im proponowała, by mnie ubezwłasnowolnili lub cuda ze mną robili, nie wiedzieli że to pojedynczy przypadek, który nigdy wcześniej się nie zdarzył. Na szczęście rodzice mieli trochę oleju w głowie i nie zmarnowali mi życia, nie słuchali policji, za co im dziękuję. Gdyby ich posłuchali byłoby po mnie. Czemu to piszę, by kiedyś przeczytali i poznali moje powody wtedy tego co zrobiłem. Byli winni sami sobie, bo w młodości nie traktowali mnie najlepiej, zemściło to się później, gdy mi odbiło. Jeśli się na kimś wyżywacie to może wrócić do was w późniejszym terminie.Ja zawsze wyciągam wnioski ze swoich postępków,wiem że drugi raz tego nie zrobię, bo nie popełniam błędów dwa razy tych samych. Dzięki temu czegoś się nauczyłem, ale zapłaciłem wysoką cenę w szpitalu i mogłem zapłacić cenę większą. Dzięki temu zdałem sobie też sprawę, że jestem chory i muszę się leczyć. Dzięki temu doświadczeniu zrozumiałem wiele i wiele wyniosłem. Człowiek jest tylko człowiekiem i uczy się na własnych błędach. By zachowywać się normalnie w schizofrenii trzeba wiele przeżyć, by ją zrozumieć i by sobie radzić w tej chorobie.Taka historia moja z życia wzięta na dziś, może czegoś was nauczy, może wyciągniecie wnioski, po co wy macie robić taki błąd ,mimo że czasem nie mamy wyjścia. Teraz kończę moją opowieść i miłego dnia.

Kwintesentny